Ogłupiające stereotypy



Stereotyp o bezpłatnej opiece zdrowotnej  w Polsce

Wszystkie pieniądze za jakie kupowane są świadczenia zdrowotne pochodzą z naszych comiesięcznych obowiązkowych składek zdrowotnych. My (pacjenci, ubezpieczeni) za to płacimy, dlatego nie otrzymujemy tych świadczeń bezpłatnie. „Bezpłatna służba zdrowia”, o czym tak bardzo lubią mówić niektórzy politycy, byłaby w Polsce wówczas gdy nam ją fundowali na przykład Marsjanie. Ale Marsjanie nie istnieją i na pewno tego nie robią, dlatego za nasze leczenie musimy płacić my sami w postaci składki zdrowotnej, podatku lub sięgając do swego portfela.  Fałszywa teza o rzekomej bezpłatności ochrony zdrowia blokuje  racjonalny pomysł wprowadzenia niewielkiego współfinansowania za poradę lekarską oraz symboliczną odpłatności (koszty hotelowe) za dzień pobytu w szpitalu.
Niemal wszyscy polscy pacjenci – dodatkową część środków wydają na tzw. prywatne leczenie. Innych pieniędzy na leczenie w Polsce nie ma.

Stereotyp o tym, że każdy minister zdrowia to nieudacznik

Z wypowiedzi przedstawicieli (licznych korporacji i związków lekarskich) wynika, że wystarczy dorzucić kasy do NFZ i wywalić aktualnie urzędującego ministra i nareszcie pacjenci będą dobrze leczeni, otrzymają wszystko co im potrzeba, na przyjęcie u lekarza nie będą czekali latami i nawet pielęgniarki będą miłe. Jednak dorzucenie „kasy” na leczenie nie jest  łatwe bo trzeba by podnieść pacjentom  składkę zdrowotną. Dlatego główne siły związków i korporacji medycznych koncentrują się na krytykowaniu wszystkiego co robi (lub zamierza zrobić) aktualny minister zdrowia. Siła opiniotwórcza „środowiska” jest przeogromna. Już po kilku tygodniach  urzędowania  nowego ministra (a czasami nazajutrz po objęciu przez niego funkcji) ma on najniższe notowania z całego rządu. Ponieważ od czasu śp. Franciszki Cegielskiej jedynego „cywila”- nie lekarza na stanowisku ministra zdrowia – funkcje te zawsze powierzane są osobom z dyplomami lekarskimi (często z tytułami profesorskimi) rodzi się nieodparte przekonanie, że jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności  funkcje ministra zdrowia – wszystkie bez wyjątku partie polityczne postanowiły powierzać lekarzom – nieudacznikom.
Drugi ton wypowiedzi jakie słychać wśród  szefów korporacji lekarskich (ale także u wielu szeregowych lekarzy) – to ich nieodparte przekonanie, że gdyby minister zdrowia słuchał się do ICH postulatów to w „służbie zdrowia” byłoby lepiej. Pytanie. Komu byłoby lepiej ?

Stereotyp z żądaniem - Oddajcie mi moją składkę, a sam zapewnię sobie wspaniałe prywatne leczenie.

Gdy pacjent jest w sile wieku i nie przytrafi mu się jakaś przewlekła choroba to z własnej składki zdrowotnej (średnio jest to 250 złotych miesięcznie) uda mu się opłacić prywatne leczenie ambulatoryjne, a nawet zapłacić 3 tysiące  złotych za operację usunięcie zaćmy lub 12 tysięcy za endoprotezę biodra lub kolana. O tym, że liczenie wyłącznie na tzw. prywatne leczenie to pomysł bezsensowny przekona się każdy, komu przytrafi się choćby krótki pobyt na oddziale intensywnej terapii. Na OIOM-ie koszt JEDNEGO dnia leczenia liczy się w tysiącach złotych. Jeszcze lepiej to widać w przypadku osób dializowanych. Utrzymanie przy życiu osoby dializowanej przez miesiąc to koszt około 6 tysięcy złotych. Taka osoba jeśli nawet płaci wysoką składkę zdrowotną jest w stanie z całego swego życiowego dochodu składkowego – sfinansować maksymalnie 6 do 10  miesięcy swego życia. Wszystkie pozostałe miesiące i lata „fundują” temu pacjentowi inni ubezpieczeni, których nie spotkało nieszczęście niewydolności nerek. Nie trzeba nikomu tłumaczyć, że wizyta co 2 lub 3 dni na szpitalnej stacji dializ nie jest przyjemnością. Współcześnie dializy są skuteczną terapią i dializowani chory żyją wiele lat. Łączny koszt leczenia osoby dializowanej niejednrokrotnie przekracza milion złotych. Inny przykład to leczenie onkologiczne. Jedna bardziej zaawansowana terapia onkologiczna to wydatek nawet 30 tysięcy złotych miesięcznie. Pomysł na finansowanie  własnego leczenia z porfela, bez opłacania składek zdrowotnych nie wytrzymuje argumentów. Pamiętajmy też, że statystyczny pacjent jest „kosztowny” dla systemu opieki zdrowotnej dwa razy. Od poczęcia do rok po urodzeniu, a póżniej rok przed śmiercią.


Brak komentarzy: